W dniach 3-10 lipca grupa ministrantów i aspirantów wraz z opiekunami wyruszyła do Zakopanego na wakacyjny wypoczynek.

 

1 dzień

Słońce rozpromienia nie tylko świat, ale i nasze serca. Ruszamy o 8.10 z Sosnowca w stronę Zakopanego. Nareszcie nadszedł upragniony dzień. Już w maju słyszałem „Kiedy będzie 3 lipca? Chciałbym już wakacje.” Droga zatłoczona. Nie tylko nam jest śpieszno,  aby skryć się w cieniu gór. Jak żółwie suniemy do przodu. Ale to nic, znowu jesteśmy razem.

W połowie drogi zatrzymujemy się na stacji paliw i w McDonaldzie. Małe co nieco i dalej w drogę …

Około  13.00  docieramy do klasztoru sióstr Urszulanek Szarych na Jaszczurówce. Siostra Małgorzata wiata nas w gościnnych progach domu pielgrzyma. Miejsce niezwykłe. To tu przez wiele lat aż do pamiętnego konklawe  odpoczywał kardynał Karol Wojtyła. On jest z nami. Oczami duszy widzimy Go wędrującego pośród nas.

Rozpakowujemy samochody z naszych bagaży  i od razu ruszamy zobaczyć okolicę. Łapczywie wdychamy świeże górskie powietrze.  Po spacerze Eucharystia. Dzięki Ci Boże, że tu jesteśmy…

 

 

2 dzień

Rozpoczynamy czynny wypoczynek. Taki lubimy najbardziej. Jak prawdziwi żołnierze Chrystusa podejmujemy wyzwania.  Najpierw trud, zmęczenie, momenty niemocy. Na szczycie radość i wielka duma. Udało się! 1206 metrów nad poziom morza, Nosal jest nasz! Może dla wielu to nic, dla naszej drużyny to wielki wyczyn. Jak blisko tu do nieba. Prócz zapachu lasu, czuć tu Boga. „Gdy patrzę na Twoje niebo, dzieło palców Twoich, na księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, czym syn człowieczy, że troszczysz się o niego. (Ps 8)”  Jesteśmy tacy mali pośród tej potęgi gór, a jednak to nas Bóg kocha najbardziej.

 

 

3 dzień

Upał! Zaczynamy jak co dzień Eucharystią. Ta jednak jest inna, niedzielna. Znów Jezus Zmartwychwstaje, daje życie za nas, posyła nam Ducha Świętego.  Po modlitwie czas na wypoczynek, oczywiście w naszym gronie. Jedziemy. Cel - Polana Szymoszkowa, a tam piękny basen z widokiem na góry. Na dobry początek wcieramy w siebie kremy z filtrem 50 UV. Słońce i górski wiatr nic sobie z tego nie robią. Jest też obawa żeby wszystko szczęśliwie się odbyło, z wodą nie ma żartów. I nagle w głowę wciskają się słowa psalmu 121 „Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc?  Pomoc mi przyjdzie od Pana, co stworzył niebo i ziemię.  On nie pozwoli zachwiać się twej nodze ani się zdrzemnie Ten, który cię strzeże.  Oto nie zdrzemnie się ani nie zaśnie.  Pan cię strzeże, Pan twoim cieniem przy twym boku prawym.  Za dnia nie porazi cię słońce ni księżyc wśród nocy. Pan cię uchroni od zła wszelkiego: czuwa nad twoim życiem.  Pan będzie strzegł twego wyjścia i przyjścia teraz i po wszystkie czasy.”

To nic, że słońce tak grzeje, Pan moim cieniem.  Szczęśliwie kończymy dzień wieczornym spacerem na Wielką Krokiew.

 

 

Dzień 4 

Po Mszy i śniadaniu ruszamy w kierunku Kuźnic, a stamtąd  na szlak przez  Dolinę Jaworzynki  na Przełęcz Między Kopami 1499 m n.p.m. Trasa wymagająca. Woda się kończy. Ktoś siada i mówi już nie dam rady. Odpoczynek. I tak dość często. Z plecaków wyciągamy kanapki, owoce, słodycze. Wszystko po to, by nabrać sił. Wody ubywa najszybciej. Trzeba iść dalej do schroniska na Hali Gąsiennicowej, tam napełnimy butelki.  Nasi chłopcy to łakomczuchy. Zapasy już zjedli, zamawiają zapiekanki. I duzi już zgłodnieli  i też wsuwają zapiekanki, które w górach smakują znacznie lepiej. I do tego oczywiście kawa.

Tak blisko jesteśmy Tatr Wysokich. Ich potęga zachwyca, ale i onieśmiela. Wpadają w głowę słowa proroka Zachariasza "Czymże ty jesteś, góro wysoka?...” Za 4, 7.

„Panie dobrze nam tu być”. Niestety czas wracać. Zegar górski jest przyśpieszony.

 

 

Dzień 5

Kolejne wielkie wyzwanie - dwie najdłuższe doliny naszych polskich gór. Dolina Kościeliska przez Przełęcz Iwaniacką  i dalej Dolina Chochołowska. Cała trasa to 20 km. Pamiętamy  słowa Psalmu 23: „Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza.” Po drodze mijamy schronisko na Hali Ornak. To dobre miejsce by odpocząć. Nie może braknąć kawy. Zabawa jest świetna. Serce rośnie, gdy widzi się tak zgraną drużynę. Dzielne są chłopaki… i nie płaczą. Każdy przystanek to wulkan nowych pomysłów. I tak powstają szpitale dla mrówek, kopalnie, jaskinie, nowe twierdze i zamki. Kije trzaskają przy szlaku. W końcu trzeba się czymś podeprzeć. Tylko Bartek wiernie, jak najlepszego przyjaciela zabiera wszędzie jeden kij.

Panie, jak tu jest pięknie. Czy to już niebo, czy ziemia jeszcze?

 

 

Dzień 6

Dziś nieco odpoczywamy. Krótka trasa, ale bardzo ważna. Idziemy,  jak ktoś powiedział na Mszę do lasu. Tam czeka nas niezwykła osoba. Pani polskich gór. Matka Boża Jaworzyńska, Królowa Tatr. Na myśl przychodzą słowa modlitwy: „Dziękujemy Ci Panno Święta za szlak wiodący do Ciebie, choć to czasem zasnuty śniegiem, wyścielony błotem… ale idziemy. Jakoś lżejsze to powietrze czym bliżej do Ciebie.” I tak jest, droga bardzo przyjemna. U kresu drogi czeka na nas Mama. Jak dobrze przytulić się do Jej serca. Dzięki Ci Maryjo, że i Ty z nami idziesz po drogach życia i wołamy słowami modlitwy: „Prosimy Cię prowadź nas tą drogą, która zawsze pewna. A kiedy Matko zapadnie mrok i ciemność życia naszego, oddal mgłę i burzę i zaprowadź nas do domu wiecznego szczęścia. Amen.”

 

 

Dzień 7

Jest nas coraz więcej. Dziś dołączył do nas św. Brat Albert Chmielowski. Znamy się dobrze. Przecież to patron naszej diecezji. Nie moglibyśmy minąć ziomka w drodze na Sarnią Skałę (1377 m n.p.m.). Po drodze mijamy schronisko. Tradycyjna kawa i wspólne opróżnianie plecaków z kanapek i słodyczy. Pojemność plecaka Wujka imponująca. Lizaki, rurki z kremem, słodkie bułki… Co jeszcze? Banany, jabłka i dużo wody. Ktoś musi być wielbłądem. Ruszamy z lekkimi  plecakami i ciężkimi brzuchami. Już chcemy zdobyć przepiękny taras widokowy na Giewont. Panorama zapiera dech w piersiach. Pytamy za psalmistą: „Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Jahwe, kto zamieszka na Twojej świętej górze?” (Ps 15,1) Skoro wspięliśmy się tutaj to przyjmij nas Panie Jezu do siebie, tam wysoko. Obiecujemy się wspinać coraz wyżej. Tu jest tak pięknie. Bo niebo jest piękne…

„Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których chciał” (Mk 3,13) Dziękujemy Panie i za to zaproszenie.

 

 

Dzień 8

Nikt nie lubi tego dnia. Dobrze nam było razem. Ale serce przepełnia nadzieja, że jeszcze tu wrócimy… Może jeszcze w tym roku…  Buźki się nam śmieją. Mamy w sercu Boga, z Nim każdy szczyt jest nasz.

 

 

Wszystkim darczyńcom za dobre serce dziękują:

Wujek – ks. Jan,

Wujaszek – Pan Piotr,

Ciocia – Pani Ewa,

Braciszek – Pan Piotr junior

i pozostałe Łobuzy Pana Boga: Bartek, Dominik, Wiktor, Oktawian, Filip, Kacper, Jakub i Mateusz.

Komentarze  

0 #2 ks. Jan 2015-07-15 17:11
Dzięki :D
Cytować
0 #1 piotr malanowski 2015-07-15 08:52
NO I NIE MA ZA CO !! :lol:
Cytować

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież